Pełnomocnik z Urzędu. Wielu moich Kolegów i Koleżanek rezygnuje z tej roli.
Trzymam się tego, co lat kilka temu zadeklarowałam podczas rozmowy telefonicznej odbytej z pracownicą Wydziału Sekcja ds. Nadzoru nad Postępowaniem Przygotowawczym Sądu Rejonowego w Białymstoku – jak tylko mogę to przyjadę. Wówczas w trybie pilnym był wyznaczany obrońca z urzędu ( w sprawach podejrzanego, którego dotyczył ten telefon występuję do dziś – są to kolejne przedłużenia internacji).
Trzymam się tego słowa – gdy dzwonią Panie z Wydziału Rodzinnego i Nieletnich w celu rozpytania czy wyrażę zgodę na pełnienie funkcji np. kuratora dla osoby nieznanej z miejsca pobytu.
Trzymam się tego, mimo, że zdarzyło się, że uniosłam się honorem i nie wystąpiłam o wypłatę 90 zł tytułem zasądzonego wynagrodzenia za pełnienie funkcji adwokata z urzędu w sprawie o alimenty, do której zostałam wyznaczona z imiennego wskazania sędziego z uwagi na znajomość języka hiszpańskiego, gdy obyło się kilka rozpraw, w których uczestniczyłam osobiście, gdy wnosiłam o wyższą stawkę niż minimalna.
Trzymam się tego, gdy po 11 latach od reprezentowania z urzędu interesów dłużnika w postępowaniu egzekucyjnym zostało mi przyznane wynagrodzenia za dokonane czynności po tym, jak złożyłam wniosek i podniosłam okoliczność wynikającą z akt sprawy i dotycząca ogłoszenia upadłości konsumenckiej tego dłużnika.
Trzymam się tego, gdy patrzę na rysunek, który sprezentowała mi klientka, którą reprezentowałam z urzędu i który umieściłam na półce w gabinecie.
Czy to więcej kłopotów? Może i tak – ale trzymam się tego.
Trzymam się tego, bo sprawy z urzędu też bywają trudne i niosą za sobą ciekawe wątki. A mnie prawo ciekawi, tak jak i ludzie uwikłani w prawo.